Boksery w potrzebie

wspomnienie Argosa

„…

– No ja nie wiem… On jest groźny, słyszysz jak warczy? – to były pierwsze słowa jakie usłyszałem od mojej nowej przyszłej właścicielki.

Tak, nie zaptrzeczam, że to była moja ulubiona rozrywka. Powarczeć na nowe osoby, a może się wystraszą?  Niestety niewielu się na to nabiera, sam nie wiem dlaczego. Taki był już mój urok i czar osobisty, a tak się zawsze starałem być groźny. Nawet później, już w nowym domu, zyskałem na dzielni ksywkę Groza, ale wszyscy wymawiali to tak pieszczotliwie, że chyba nie o to im chodziło.

Teraz sobie myślę, że dobrze, że się nie nabrali. Taki poważny pies w wieku 1,5 roku, kto by go chciał? W końcu dwóch pierwszych właścicieli nie chciało!

Trafiłem do zupełnie dziwnej rodzinki. Pozwolili mi mieszkać w domu. W domu! Rozumiecie? Na kanapy wpuszczali, do łóżka pod kołderkę. Nie żeby mi wcześnie było źle w tym garażu, w którym mieszkałem, wcale nie narzekam!  Ale ja kocham ciepełko, a pod kołderką znacznie cieplej niż w garażu. Tylko skrzyczeli mnie jak zwinąłem kurczaka z talerza na stole, nie wiem dlaczego, w końcu tak smakowicie pachniał. No, ale stwierdziłem, że skoro mogę leżeć na kanapie, to ze stołu już nic nie tknę!

W nowym domu zastałem innego psa, miał już 17 lat, weteran wojenny i staruszek poczciwy w jednym. Pamietam, że jak chciałem zjeść z jego miski to kłapnął na mnie swoimi ostatnimi dwoma zebami i nawet się wystraszyłem! Powiedziałem mu, że OK, że on tu rządzi i zostaliśmy dobrymi kumplami do czasu, aż rok później musieliśmy się pożegnać, kiedy odchodził za tęczowy most.

Argos000

W tym roku minąłęło 11 lat odkąd zaopiekowałem się moimi człowiekami. Pilnowałem ich jak umiałem, zawsze wiedziałem co się dzieje u sąsiadów, tylko musiałem sobie w żywopłocie dziurę wygryźć, bo nic nie widziałem! Nakrzyczeli na mnie, czasami ich zupełnie nie rozumiem, przecież trzeba wiedzieć co się dzieje u wszystkich, to podstawa!

Chyba mnie troche polubili, bo cały czas dostawałem buziaki i przytulaski, więc ja im też rozdawałem buziaczki, najbardziej lubili w uszko, śmiali się strasznie!

Od wiosny jakoś tak mniej energi we mnie było, lubiłem spać na słonku, jednym okiem obserwując otoczenie. Jedynie dawałem się nabrać na słowo „piłeczka”, jakiś młodzieniaszek we mnie wstępował i ganiałem jak szalony.

We wrześniu położyłem się na moje ulubione miejsce i zasnąłem. I teraz spotkałem mojego dawnego kolegę i razem pilnujemy naszą rodzinkę zza tęczowego mostu. Płaczą za nami, ale mam nadzieję, że niedługo przygarną jakiegoś psiaka i będzie on tak samo szczęśliwy jak ja byłem.”

Argos001

Wspomnienie Argosa nadesłała Karolina. Dziękujemy że podzieliła się z nami piękną historią.