Boksery w potrzebie

wspomnienie o Blondi

    Styczeń 2017

  Chcę podzielić się swoją krótką historią  życia z naszą Blondi. Bo tak o niej mówiliśmy z mężem – Nasza Blondi!

Nigdy wcześniej nie myślałam, że zaadoptuję psa, a tym bardziej boksera i to w dojrzałym wieku.

Przyjęłam ją pod swój dach po długich rozważaniach i niepewności przeszło trzy lata temu. Bo przecież to starszy pies, którego historii nie znałam, zarówno tej życiowej jak i zdrowotnej.  Ale przede wszystkim dlatego, czy podołam, czy nas pokocha, zaufa, czy odnajdzie swój dom i „przyjaciela” .

Już po kilku dniach podjęłam decyzję, że nigdy jej nie oddamy. I przestałam się bać, czy dam radę, czy będzie zdrowa, czy mi się uda – po prostu wiedziałam. I nasza Blondi chyba też. Od pierwszych dni czuła, że będę jej nową panią. To niesamowite ale zachowywała się tak, jakby była już z nami od zawsze. Choć na początku była trochę zalękniona, nieufna – no ale to normalne po tylu domach, jakie odwiedzała wcześniej.

Z każdym dniem skradała nam serce, dawała tyle radości i satysfakcji, cieszyliśmy się, że jesteśmy jej nowymi opiekunami. Była bardzo posłuszna, czysta, chodziła pięknie na smyczy, nie była hałaśliwa, nie przejawiała żadnej agresji. Nie była zbytnio zainteresowania innymi psami.  No chyba, że spotkała gdzieś na spacerze boksera…

Nasza Blondi bardzo lubiła jeść, choć musieliśmy uważać z dietą, bo miała szereg dolegliwości w tym zapalenie atopowe skóry, ale ją rozpieszczaliśmy, jak tylko można. Jeździła z nami chętnie samochodem, spędzała czas, niestety w większości na kanapie, bo po prostu była już zmęczona i schorowana. Ale byliśmy do końca z niej dumni i szczęśliwi, że otworzyła nasz dom i serca.

Była z nami tylko 3 lata, odeszła w styczniu 2017, ale już wiem, że będzie ją ciężko zastąpić. Bardzo nam jej brakuje, tęsknimy za nią i myślimy każdego dnia o niej. Czujemy jej zapach i patrzymy na jej ulubione miejsca w mieszkaniu mimo, że teraz świecą pustką, to i tak  instynktownie kierujemy na nie nasz wzrok.  Nigdy nie spotkałam psa, który miałby tak bliski i emocjonalny stosunek ze swoim opiekunem. Czułam czasami bardzo specyficzną, osobistą więź z Blondi. Nawet, jak jeździłyśmy do weterynarza, to zawsze była „przyklejona do mojej nogi” w obawie, że będzie bolało. Nigdy żaden pies nie podchodził do mnie i nie podawał łapy, jak byłam smutna czy płakałam. Nigdy nie patrzyły na mnie tak wielkie i smutne oczy, jakby chciała mi tak wiele powiedzieć. A przecież nie potrafiła. Nikt też mnie nie witał tak życzliwie i szczerze po powrocie do domu.

Teraz nie mam wątpliwości, że adopcja Blondi była właściwą decyzją! I mogę z całego serca zachęcić wszystkich tych, którzy planują, ale nie mogą się zdecydować.  Adoptujcie psy, adoptujcie boksery. W zamian otrzymacie wielki dar jakim jest BEZINTERESOWNA miłość psa, której nie zastąpi żaden, nawet najdroższy pies.

Nasza Blondi, choć jej już nie ma, to jest i będzie zawsze w naszych sercach.

Galeria zdjęć

image00
X

    Zaadoptuj mnie wirtualnie

    Imię i nazwisko *

    e-mail *

    Kwota

    [recaptcha]