Właśnie siedziałam przed komputerem zastanawiając się od czego zacząć naszą historię z Nemo, kiedy wielki, rudy, niemalże 40 kg pies, władował mi się na kolana.
Koniec zastanawiania się 🙂 Trzeba zacząć od początku 🙂
Nemo pojawił się u nas… przypadkiem 🙂 Bo przypadkiem spotkałam się z Natalią, szefową Fundacji, przy okazji przekazywania kocy i zabawek dla potrzebujących boksiołków. I jakoś tak przypadkiem zaczęłyśmy rozmawiać o trudnościach jakie ma Fundacja ze znalezieniem DT dla swoich podopiecznych. I jakoś tak przypadkiem opowiedziałam o tym swojemu mężowi. I tyle. Aż nagle, po jakimś dłuższym czasie Piotrek stwierdził – dlaczego by nie wziąc jakiegoś boksia pod opiekę. Dosyć gadania trzeba zacząć coś dla nich robić 🙂
Ja nie planowałam kolejnego psa – mamy już dwie suki i 6 letnią córkę, ale dałam się namówić 🙂 I znów przypadkiem, podczas naszego pobytu nad morzem, Natalia zadzwoniła że jest taki jeden Nemo w Poznaniu….. Już następnego dnia rano mój mąż siedział w samochodzie i jechał po Nemka. Wrócił wieczorem z rudym, pośmiardującym nieco bokserem 🙂 Nemko był już po kilkumiesięcznym pobycie w schronisku a potem w hoteliku gdzie został odkarmiony i dopieszczony ale wciąż żal było na niego patrzeć.. Całe ciało w szramach, mniejszych i większych bliznach; czoło przecięte głęboką szramą – to musiało być mocne uderzenie czymś ostrym w sam środek łebka…….
Spędziliśmy jeszcze kilka dni nad morzem korzystając z okazji zapoznania naszych suk z Nemkiem na neutralnym gruncie. Było lepiej niż myślałam, suki były nieufne ale nie agresywne. Tylko raz czy dwa Tonia pokazała Nemkowi kto tu rządzi 🙂
Wróciliśmy do Warszawy. Nemko został wykąpany i powoli zaczął oswajać się z nowym miejscem. Okazał się być psem idealnym 🙂 Pełen pozytywnej energii, ufności i miłości. Zero agresji – nawet zaatakowany nie odpowiada na atak. Nie wiem jak pies który musiał w swoim życiu przejść niejedną traumę, mógł zachować tyle radości życia i spokoju.
Już w Poznaniu Nemo przeszedł wstępne badania weterynaryjne, w Warszawie po wizycie u okulisty okazało się, że niedowidzi. To tłumaczyło ogromne rozszerzone źrenice i nienaturalnie zielony kolor jego oczu. Ale gdyby nie okulista ze swoją aparaturą nigdy byśmy się nie domyślili, że Nemko ma problem. Jedynym objawem „na co dzień” było to, że nie aportował patyków. Teraz, kiedy już wiem o jego chorych oczach, zauważam czasem jego bezradność kiedy niespodziewanie na spacerze skręcę gdzieś i nie powiem o tym psu. Szuka mnie wtedy z nosem przy ziemi.
Wbrew pozorom niedowidzenie jest bardzo praktyczne :), bo Nemo nie oddala się od nogi, zawsze jest blisko, nie odbiega do innych psów. Nauczyliśmy się kontaktować ze sobą bez słów. Wystarczy głośne poklepanie po udzie lub zadzwonienie kluczami i Nemo już jest przy mnie. Zawsze chodzi bez smyczy bo jest psem idealnie grzecznym. Dopiero teraz, po ponad 10 latach z bokserami, poznałam jaką przyjemnością jest spacer z psem w parku miejskim 🙂 Nie muszę się martwić, że Nemo gdzieś odbiegnie, zaatakuje małego psa, lub odpowie agresją na zaczepkę dużego. Totalny luuuz :))
Nemo przeszedł badania kardiologiczne i okazało się, że jest idealnie zdrowy 🙂 Problemem było początkowo nietrzymanie moczu, być może uboczny skutek kastracji. Na szczęście po zaaplikowaniu przez weta specjalnego syropku problem się skończył. A podawanie dwa razy dziennie dawki lekarstwa Nemo przyjmuje ze stoickim spokojem.
Oczywiście nasze wspólne życie nie obyło się bez przygód 🙂 Nemo jest wiecznie głodny 🙂 A kuchnia jest przecież pełna jedzenia :)) Nemo ma na koncie 5 litrów zupy ogórkowej ściągniętej z kuchenki (na szczęście już nie gorącej), kilogram zamrożonej na kość fasolki bo bretońsku i niezliczone porcje chleba, masła, i wszelkich innych jadalnych elementów, łącznie z całym słoikiem nutelli :)) Nauczyliśmy się szybko zabezpieczać przed wyjściem z domu wszelką żywność z szafkach i lodówce.
Nemo okazał się też idealnym podróżnikiem. Był z nami nad morzem, zwiedzał Kielecczyznę i penetrował szlaki turystyczne w Bieszczadach. Wszędzie bezproblemowy towarzysz, spokojnie podróżujący samochodem i bez stresu mieszkający na każdej kwaterze. W myśl zasady gdzie mój człowiek tam i ja. Czy znajdzie się dla Nemo człowiek na zawsze..?